Nigdy nie przepadałem za juwanaliowymi koncertami. T-Love, Pizdzama Porno itp.
Ale w tym roku się postarali:
potem była jeszcze fajna kapela z londynu (Oi Va Voi)
wróciłem w samo centrum polskiego piekiełka biurokratycznego. good to be home.12pln w kieszeni, brak karty i dowodu tozsamosci. czekam na kumpla-bankomata.
Oh yeah! nie poszedlem na koncert w zeotermeer, ale okazało się, że jest jeszcze występ w amsterdamie. jeden z najlepszych koncertów, na których byłem. zdjęcia słabe, ciemno było. potem muzeum van gogha. Jedyna jak narazie wystawa malarsta, która wywarła na mnie takie wrażenie. Cylk: "The colours of the night" - niesamowite. dzień wspaniały. (w przy okazji dzielnica czerwonych latarni).
cały dzień na rowerach, na impreze - na rowerach, z imprezy, pijany - rowerem.
w holandii wszyscy robią wszystko na rowerach.jest więcej ścieżek niż chodników.
podoba mi się to.
dzisiejszy dzien sponsoruje amstel melt, lokalne piwo.
haga fajna, rotterdam industrialowy, totalny luz na ulicach.
koncert jednak uda mi sie zaliczyc. w amsterdamie
utknąłem w Holandii, więc chyba pozostaje tylko się tym rozkoszować.
ambasada zamknięta: "Proszę Pana! Nas obowiązują święta i holenderskie, i polskie."
otwarta w poniedziałek, o 13 można to załatawić od ręki, problem jest taki, że mój lot jest o 10, a bilet w promocji nie podlega przebookowaniu. Kto wie, może LOT sie zlituje i przełoży na wtorek, alno na wieczór. Albo mnie wpuszczą na pokład bez żadnego dokumentu? bilet w jedna strone jakies 200E, chyba że przez bruksele, wtedy w 100 sie zamkne.